Wszelkie sposoby na bycie zadbaną mamą

czwartek, 30 października 2014

kolejna niskobudżetowa bransoletka z guziczków :-)

Już jakiś czas temu, gdy przeszukiwałam cały mój zbiór guzików, które kiedyś nazbierał mój Tata, natrafiłam na te maleńkie cudeńka :-)



Od razu wiedziałam, że chcę z nich zrobić bransoletkę. Musiałam jedynie kupić gdzieś woskowany sznurek w kolorze popielatym. Taki sznurek, jak pewnie wiecie kupuje się za grosze na metry w pasmanterii. Tylko jakoś nie mogłam się tam wybrać... Ale w końcu udało mi się kupić sznurek i złoty guzik na zapięcie :-)

Wczoraj wieczorem przystapiłam do dzieła :-) Schemat wykonania już znacie z poprzednich moich wpisów. Dla przypomnienia wrzucę jedynie fotki obrazujące po krotce sposób wykonania takiej bransoletki :-)








Efekt końcowy jest uważam bardzo ciekawy :-p A już mam pomysł na kolejne bransoletki tym razem z wykorzystaniem zupełnie innych materiałów... Jak czas pozwoli usiadę nad tym i stworzę coś ciekawego :-)

środa, 29 października 2014

bransoletka hand made ze szklanych kuleczek

Obecnie chyba każda kobieta nosi na codzień jakiś dodatek z biżuterii, który podkreśla jej osobowość. Lubimy zwracać na siebie uwagę, kochamy być oryginalne i komplementowane. Taką już mamy naturę. Bardzo przeżywamy skolei, gdy na jednej imprezie pojawi się inna kobieta w tej samej czy nawet podobnej kreacji do naszej. Wtedy mamy dwa wyjścia: jechać do domu się przebrać - a to już chyba akt desperacji...albo przebić naszą "rywalkę" oryginalnością naszej biżuterii, która stanowi nie zastąpione uzupełnienie danej kreacji.

Ja mam kilka sposobów na to aby mój ubiur na danej imprezie był jedynym w swoim rodzaju:

Po pierwsze kupuje sukienki w second handach, gdyż zmniejsza to prawdopodobieństwo, że jakaś kobieta zdubluje moją stylizacje.
Po drugie staram się tę sukienkę lekko przerobić, coś doszyć jeżeli się da, lub dobrać do niej oryginalny pasek.
Po trzecie, dbam o oryginalne dodatki takie jak buty, torebka, zegarek.
Po czwarte oczywiście robię ładny makijaż i fryzurę.
I wreszcie, po piąte dbam o to by zabłysnąć niepowtarzalną bizuterią.

To jest moich pięć przykazań :-)

Obecnie możemy zauważyć u celebrytek noszenie wielu bransoletek. Jest ich na rynku mnustwo...Jednak jeżeli chcemy sobie sprawić bransoletkę rodem z ekranu telewizyjnego, nie raz wykracza to ponad nasz budżet. Świeżo upieczone mamy coś o tym wiedzą... W końcu pieluchy, ubranka, zabawki i cała reszta akcesoriów dzieciecych kosztuje i to nie mało. A my, mamy, także pragniemy od czasu do czasu sprawić sobie przyjemność jakimś drobiazgiem...Mamy do tego prawo, w końcu coś od tego życia nam się należy :-)

Do rzeczy. Poniżej prezentuję moją nową bransoletkę "hand made", którą bardzo łatwo zrobić samemu.

Potrzebny nam jest sznurek gumowy, mocna nić-najlepiej kaletnicza, około 18 szklanych kulek (lub innych), guzik do wykonania zapięcia, a jeśli chcemy jeszcze bardziej ozdobić nasza bransoletę potrzebujemy drobnych posrebrzanych kuleczek które nawleczemy na podwójną nić kaletniczą, która będzie okalała nasz sznurek/rzemyk.



Koszt wykonania takiej bransolety to jakieś 10 zł w zaleznosci od tego jakie kuleczki kupimy, jaki guzik znajdziemy. Ja guzik znalazłam w moich domowych pasmanteryjnych zbiorach :-)

Nie wiem czy zdjęcia dokładnie oddadzą sposób wykonania tej bransoletki, myślę jednak, że każda z Was sobie z tym poradzi.

Zaczynamy od tego, że zginamy na pól około 40 cm rzemyka razem z 50 cm nici kaletniczej, najlepiej złożonej podwójnie. Nawlekamy na rzemyk i nici guzik, tak by znalazł się on na środku i zaciagamy węzeł. Pomiędzy rzemykiem układany kuleczki (bokiem) tak aby dziurki znajdowały się przy rzemyku po lewej i po prawej stronie, gdyż tamtędy będzie biegła podwójna nić, którą musimy opleść rzemyk z lewej i prawej strony kulki.


Jeżeli macie więcej czasu, możecie dla ozdoby na nić nawlec te drobne metalowe kuleczki. Gdy nawleczemy mniej więcej 18 kulek tak by długość bransolety była dopasowana do grubości naszego nadgarstka zawiązujemy najpierw 1 węzeł, robimy 2 cm odstępu i wiążemy drugi węzeł, tak by powstała pentelka w której swobodnie będzie się mieścił nasz guzik- czyli zapięcie.



I jak podoba Wam się efekt końcowy ?




wtorek, 28 października 2014

Krem z zielonej pieczonej papryki z ryżem

O cennych właściwościach odżywczych papryki pisałam ostatnio. Najwięcej witamin ma oczywiście surowa papryka, którą warto schrupać między posiłkami w ramach przekąski.



Nie każdemu odpowiada jednak smak surowej papryki. Ja osobiście wolę smak gotowanej, a najchętniej pieczonej papryki, dlatego, że po jej podpieczeniu nad słodkim akcentem dominuje goryczka.
Większość z Was pewnie zna zalecenia dietetyków aby ostatni posiłek jeść co najmniej 2 godziny przed snem. Dobrze też aby nie był on ciężkostrawny. Ten kto czytał mój poprzedni wpis, wie, że spożywanie owoców polecam raczej do południa, ze względu na dużą zawartość cukru. Dla wygłodniałych, w porach wieczornych polecam dania na bazie warzyw. Stąd pomysł na krem z pieczonej papryki z odrobiną białego ryżu.
Paprykę tradycyjnie kroimy na pół i wydrążamy z nich gniazda. Płuczemy. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy 20 minut.


Wkładamy je do bulionu warzywnego. W razie potrzeby jeszcze podgotowujemy. Miksujemy z pokrojoną w kostkę cebulą. Delikatnie solimy, pieprzymy i dodajemy szczypte tymianku.


Gdy  krem już jest na naszym talerzu dodajemy 2 łyżki ugotowanego białego ryżu i łyżkę kwaśnej śmietany 12% lub jogurtu naturalnego :-)
Taki krem można też podać jako pierwsze danie obiadu dwudaniowego.

Smacznego !


Dieta zgodna z grupą krwi - moje spostrzeżenia na temat odżywiania :-)



Dopóki dwaj amerykańscy lekarze nie przeprowadzili badań dot. Zależności  między grupami krwi, stylem życia i doborem diety, uważano , że oznaczenie grupy krwi jest potrzebne jedynie wówczas, gdy zagraża nam operacja czy transfuzja krwi. D’Adamo, Jamesa - ojciec i Peter- syn dowiedli, że grupa krwi ma także inne znaczenie- podatności na dane choroby na przykład.
W książce „Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi” przedstawili wyniki swoich badań.
Ja mam tę książkę od kilku lat, przeczytałam ją i nie raz do niej zaglądam. Staram się na codzień odżywiać zgodnie z moją grupą krwi i nie uważam, żeby mi to wychodziło na złe...

Skończyłam kurs dietetyki,  choć przyznam szczerze, że nie wielu nowych rzeczy się tam dowiedziałam...Z niektórymi "szkołami" się zgadzam, a z innymi nie. Mam swoje własne podejście na temat żywienia i tego się trzymam. Nie jestem znawcą w tej dziedzinie, ale obcuję ze sobą już wystarczająco długo, żeby znać swój organizm na tyle dobrze, by wiedzieć co mu szkodzi, a co poprawia samopoczucie. Wiem , że źle dobrana dieta objawia się m.in bólami głowy, ciągłym rozdrażnieniem i u mnie się to sprawdza.

Na kursie mówiono nam, że dobrze zjeść wieczorem owoc w ramach lekkiej kolacji...Nie zgodzę się z tym do końca, gdyż w moim przypadku spowoduje to wzdęcie i nadmierne uczucie sytości, a nawet zakwaszenie organizmu i zgagę, choć jak wiadomo większość owoców raczej ma właściwości zasadotworcze...ale ja jakbym zjadła wieczorem jabłko do kolacji odchorowałabym to na pewno. Dlatego bliższa memu organizmowi jest szkoła, która mówi, żeby owoce spożywać raczej do południa i tuż po głównym posiłku lub raczej jako przekąskę między posiłkami :-) Ponadto jedząc je do południa nasz organizm ma cały dzień na ich spalenie.


Myślę, że warto się wschłuchać w swój organizm. Warto też dobierać dietę do swojej grupy krwi. Dlaczego ? Podam Wam swój własny przykład, który jest dowodem na to, że nie wszystkie diety odchudzajace mogą na nas działać...


Kilka lat temu przybyło mi kilka kilogramów, które zawdzieczałam głownie pracy siedzącej. Przed planowaniem ciąży postanowiłam zgubić zbędne 5 kg. To niby nie jest dużo, ale uwierzcie mi nie było to łatwe.
Zaczełam od słynnej diety kapuścianej, którą kiedyś robiła moja mama. Ugotowałam wielki gar tej zupy ( bez użycia soli) z duża ilością chili, ziół, papryki...Jadłam tę zupę 9 dni...tylko tę zupę, mimo, że dieta ta uległa już modyfikacjom od kąd stosowała ją moja mama i zaleca nie tylko spożywanie tej zupy, ale też inne posiłki, których wykaz łatwo można wygooglować przy okazji szukania tej diety w internecie. Jaki był efekt? Często czułam się głodna, bolala mnie głowa, a straciłam 1 kg :-/ Prawdopodobnie tylko dlatego, że kapusta działa moczopędnie i pomaga usunąć nadmiar wody z organizmu :-) Po kilku dniach zgubiony kg wrócił :-) Teraz wiem, że stosowanie tej diety w ten sposób nie było mądre...


Następną dietą była dieta garstkowa, której głównym założeniem jest to by jeść takie porcje, które mieszczą się w naszej garści... Żeby jeść częściej a mniej. W diecie jest dużo orzechów, produktów zbożowych. Nie będę się tu rozpisywac na temat tej diety, ważne że jej efekt w moim przypadku był żaden :-/


Wtedy u mojej mamy natrafiłam na książkę "Jedź zgodnie ze swoja grupą krwi". Przeszłam od razu do prześledzenia diety dla osób z grupą krwi zero, moją grupą. Dowiedziałam się, że pierwszą grupą krwi, jaka była na ziemi, była właśnie moja grupa krwi. Nasi przodkowie, jak wiemy głownie polowali na zwierzęta i żywili się mięsem, z tąd też dziś już wiadomo, że odpowiednia dieta dla osób z grupą krwi "0" to dieta wysoko białkowa, bogata w produkty mięsne i warzywa z dużą ilością białka.

Przesledziłam rożne diety odchudzające i natrafiłam na hit- nowością była dieta Dukana. Wtedy nie było jeszcze wiadomo o jej skutkach ubocznych, więc szybko postanowiłam jej spróbować. Tak się na nią "napaliłam", że nie doczytałam ( na moje szczęście) że w pierwszej i drugiej fazie diety należy wykluczyć owoce. Ponieważ był czerwiec i zaczynał się sezon na truskawki jadłam je garściami, stosujac równolegle dietę Dukana. Z mojego jadłospisu wykluczyłam całkowicie pieczywo i ziemniaki, kasze, ryże, czyli węglowodany złożone. Przez pierwszy tydzień jadłam chude mięso, jogurty, czasem dokładając do mięsa jakiegoś ogórka kiszonego, czy pomidora. No i między posiłkami podjadałam sobie truskawki :-) Po tygodniu straciłam 0,5 kg. W zasadzie to zdrowo, ale dla mnie to było za mało... Przecież autor diety obiecywał po tygodniu spektakularne efekty. Wtedy poszukałam w necie jeszcze raz artykułów na temat tej diety i doczytałam, że trzeba wykluczyć owoce :-)

Wszystko fajnie...ale spożywanie samego mięsa i nabiału nie wydawało mi się zdrowe. Bałam się że zakwasze organizm. Piłam dużo niegazowanej wody mineralnej i zielonej herbaty...
Jest. Wytrzymałam cały białkowy tydzień.

 Rozpoczęłam drugą fazę diety. Mogłam już dołączyć do niej warzywa, jedząc je jednak naprzemiennie z samymi produktami bialkowymi w takiej sekwencji jaką byłam w stanie wytrzymać. Autor zalecał zrobienie jeszcze jednego tygodnia białkowego naprzemiennie z tygodniem  mieszanym tj białka z warzywami. Ja jednak robiłam dzień po dniu tj. jeden dzień jadłam produkty białkowe, a na drugi warzywne. Miało to sens, gdyż wczesniej przestudiowalam dietę nie łączenia, której założeniem jest, żeby nie łączyć produktów weglowodanowych z białkowymi.


Po 3 miesiącach zgubiłam te 5 kg. Jednak dieta Dukana tak mnie uzależniła, że chciałam stracić na wadze jeszcze więcej kg. W październiku zmieniłam pracę. W nowej pracy poznałam dziewczynę, która też aktualnie stosowała ta dietę i zgubiła juz 8 kg, a jeden 50-letni gość z naszej firmy zgubił 20 kg !...
Nie długo trzeba było czekać, aż wszyscy w pracy widząc po nas efekty tej diety zaczęli ją stosować. W sumie zgubiłam 7 kg. O dwa za dużo. Byłam już za chuda...W porę opamietałam się i zaczełam stosować tylko białkowe "czwartki", które wg Dukana miały powstrzymać efekt yo-yo i podtrzymać efekty diety. Faktycznie długo utrzymywalam osiągnięta wagę. Po 4 miesiącach zrobilam wszystkie badania kontrolne i zaczelam starać się o dziecko.Szybko zaszlam w ciąże. Od razu przestałam stosować białkowe dni. Wrócilam do "normalnego" jedzenia, żeby dostarczyć mojemu Dzieciątku wszystkich niezbędnych składników diety.
 Z tym że pieczywo jasne wykluczylam i zamieniłam na pelnoziarniste ciemne pieczywo lub orkiszowe. Jadłam dużo owoców i warzyw. Nie stosowalam tzw. gotówców czyli sosów i zup w proszku, szerokim łukiem omijając wszystko to co zawiera konserwanty i inne paskudztwa.

W ciąży przytylam 15 kg, co jest normą dla osób z niską wagą. Po porodzie zostało mi 5 kg, a więc moja waga wróciła do wagi z przed okresu diety. Długie karmienie piersią sprawiło ze w szybko zgubilam te kg :-) Byłam zadowolona.

Później pojawiły się głosy w mediach o szkodliwych czynnikach diety Dukana. Wystraszyłam się. Zrobiłam wszystkie badania kontrolne, ale na szczęście u mnie dieta przeszła bez echa i nie odbiła się na moim  zdrowiu. Dlaczego ? Pewnie dlatego, że nie stosowalam się ściśle do jej wytycznych. Jadłam owoce i co drugi dzień piłam sok z buraka, marchwi i jabłek, o którym już mieliście okazję czytać na moim blogu. Przestrzegałam też picia dużej ilości wody, co wspomaga nerki.
Dlaczego ta dieta na mnie podziałała ? A inne diety nie ? Bo zgodnie z dietą zgodną z grupą krwi powinnam spożywać dużo mięsa :-) Dieta kapusciana mimo małej ilości kalorii na mnie skolei akurat nie zadziałała bo była dietą typowo warzywną.
Teraz też staram się zgubić parę kg stąd ten artykuł. Ale teraz już na mnie dieta białkowa nie działa. Dlaczego ? O tym przeczytacie już niebawem :-)

poniedziałek, 27 października 2014

Okrycia wierzchnie z second handów

Po co wydawać fortunę na 1 płaszcz, czy 1 kurtkę ? Skoro za tę samą a nawet dużo mniejszą kwotę można znaleźć w second handach kilka ładnych, zupełnie niezniszczonych kurtek i płaszczyków ?

Pokażę Wam jakie okrycia wierzchnie królują w mojej szafie w tym sezonie :-) Część mam od zeszłego roku, część zakupiłam niedawno :-) Czy ktoś mógłby pomyśleć, że pochodzą ze szmateksów ?
Dla porównania wrzucę zdjęcie jedynej kurteczki jaką zakupiłam w Textil Markecie za jedyne 39,99 :-)

Ale po kolei...zacznę od kurtek z zeszłego roku.



Na pierwszy ogień pójdzie mój żakiecik marki Vintage Boutique, w którym obchodziłam zeszła jesień i wiosnę :-) Ile kosztował ? Jedyne 7 zł ! W zestawieniu z torebką TALLY WEiJL, także z sh, za którą zaplaciłam całe 10 zł prezentuje się nienagannie prawda ? Ten żakiet podbił także serca blogerek i portalu Fashion Wall zdobywając "Besta" i znajdując się na stronie głównej bloga FW http://fashionwall.pl/look/14299-stylizacja-moda-wszystkie-stylizacja-vintage-modamamazadbanatanimkosztem/

Lećmy dalej :-) Ponieważ lubię wojskową zieleń i szarości w zeszłym roku nabyłam kurtkę marki Blue Shadow. W połączeniu z  dużą pakowną torbą marki Charles &Keith prezentuje się myślę całkiem nieźle. Dodatkowo wdzianko jest tak skrojone, że idealnie podkreśla kobiece kształty :-)



Kurteczka ta jest dosyć cienka także ubieram pod nią sweter  z sh w tej samej tonacji z równie pięknie zaokrąglonym kołnierzem :-) 



Kurtka Blue Shadow kosztowała mnie aż cały 1 zł, a niemarkowy sweter 8 zł :-) rozbój w biały dzień :-p

Teraz zaprezentuję Wam futerko H&M, które wypatrzyłam wiosną, ale z myślą o zimie, nie mogłam mu się oprzeć, tym bardziej , że też kosztowało złotówke !
Niedawno dobrałam do niego w nowym dyskoncie sh torebkę marki Stradivarius, za którą zaplaciłam 4 zł :-)




W tym roku moją uwagę przyciągają okrycia w kolorze musztardowym i miodowym. Dlatego zaszalałam i kupiłam za 15 zł (po obniżce -50%) żakiet skóropodobny z sh, który już podbił serca na Fashion Wall :-)



Żakiecik ten noszę w zestawieniu z włoską torebką także z sh, która kupiłam za jedyne 7 zł.
W chłodniejsze dni na ów żakiet narzucam kamizele w kolorze musztardy.


Za kamizelę zaplaciłam 7 zł, podobnie jak za torebkę :-) I jak tu nie kochać second handów :-) 
Na Fashion Wall ta stylizacja także zdobyła uznanie http://fashionwall.pl/look/18305-stylizacja-moda-jesien-zota-jesien-modamamazadbanatanimkosztem/

Kolejnym tegorocznym nabytkiem był płaszczyk w kolorze musztardy, do którego dokupiłam kołnierz- kupując żakiet marki MEX z właśnie tym kołnierzem dopinanym na guziki za 1 zł. Musztardowy płaszcz także nabyłam za 1 zł !



Noszę go na przemian z torebką od Stradivariusa lub z niemarkową torebką w kolorze miodowym, która kupiłam za 15 zł w małym miejscowym szmateksie z markowymi ciuchami :-)

Ostatnim okryciem jakie dziś zaprezentuje ( żeby Wam się w głowach nie poprzewracalo od zawrotnych cen ) będzie płaszcz z kolekcji F&F, którą znajdziemy w większych sklepach Tesco. Tu zaszalałam, bo wydałam aż 30 zł :-( Ale cóż raz się żyje :-) Tak mi się spodobał, ze bałam się ze jak przyjdę do sh na przecene -50% to go już nie zastane :-)



I na koniec obiecana kurteczka z Textil Market za 39,90 zł :-)



Dobrze to teraz podsumujmy ile pieniędzy wydałam na okrycia wierzchnie z sh i ile wydałam na okrycia wraz z torebkami :-)

Żakiet Vintage Boutique - 7 zł
Kurtka Blue Shadow - 1 zł
Żakiet skóropodobny - 15 zł
Kamizelka do niego - 7 zł
Niemarkowy płaszcz musztardowy razem z kołnierzem - 2 zł
Płaszcz F&F - 30 zł

Razem : 62 zł

Teraz torebki

Torebka Tally WEiJL - 10 zł
Torebka Charles & Keith 8 zł
Torebka made in Italy marki New VeRi - 7 zł
Niemarkowa miodowa torebka na łańcuchu - 15 zł
Torebka od Stradivariusa - 4 zł

Razem torebki : 44 zł

W sumie 106 zł :-) I podkreślmy, ze wydatek ten rozłozyłam na dwa sezony, bo przecież cześć ubrań pochodzi z zeszłego roku. Do tego pozwoliłam sobie na zakup  1 nowej rzeczy kurtki z Textil Market za 39,90. W sumie więc wydalam 150 zł.

Zastanówcie się za ile kupujecie 1 płaszcz czy kurtkę... I za ile kupujecie torebki ? Ja za 150 zł nakupiłam tyle rzeczy...łącznie z torebkami i podejrzewam ze brakło by mi tej kwoty na 1 markowy płaszcz czy torebkę ! Dodam, ze te rzeczy są w idealnym stanie. Włoska torebka za 7 zł jest w dodatku ze skóry :-)

Jeżeli potrzebujecie stylistyki, bez dyplomów, ale z zamiłowaniem podchodzacej do mody i umiejacej znaleźć dosłownie wszystko w szmateksie słuzę radą. Nie jednej osobie już doradzałam, nie jedna koleżankę ubrałam w sh i nie tylko. I namawiam Was do kupowania w szmateksach raz jeszcze. Pomyślcie o tym w ten sposób, że oszczedzicie chińskim rączkom pracy. Zaoszczedzicie nawet energię na świecie, bo transport nowych towarów kosztuje. Zaoszczedzicie, bo gdyby te używane ciuchy trafiały do koszów na śmieci, znów Świat czyli my poniuslby koszty na ich utylizacje. Sami zaś też nie wyrzycajcie ubrań ! Ja oddałam swoje już nie raz do Domu Samotnej Matki w Wiśle Małej za pośrednictwem Pani Pedagog Januszewskiej, do Domu w Ustroniu, do rodzin potrzebujących w Wiśle Małej i w Zaborzu. Jak chcecie coś wyrzucić przemyślcie to kilka razy...








niedziela, 26 października 2014

1 danie na kilka sposobów czyli filet z pangi z ziemniakami, brokułami i sosem serowym

Wczoraj wspomniałam w poście o tym, że ważne jest, by sterowane naszym domownikom danie ładnie podać na talerzu. Mowilam też, ze czasem wystarczy to samo danie podać w inny sposób i już mamy inną kompozycje na talerzu :-)

Dziś mam Wam do zaproponowania danie składające się z filetów z pangi połączonych z ziemniakami i brokułami w sosie serowym.

Najprościej usmazyc rybę, ugotować ziemniaki, brokuły i zrobić sos zerowy.



Jeśli jednak niedawno serwowaliscie rybę podaną w ten tradycyjny sposób, ale znów macie na nią ochotę, podajcie ją w formie zapiekanki :-) Tak samo na poczatku należy obsmazyc rybę. Podgotować ziemniaki pokrojone w plasterki ( ok. 8 minut ), ugotować brokuły al dente i zrobić sos. Potem ułożyć składniki warstwami w naczyniu zaroodpornym i wstawić do piekarnika na 20 minut bez przykrycia. To tez możemy zrobić na rożne sposoby :-)




Z samych ziemniaków i brokułow oraz żółtego sera możemy zrobić zaś krem ziemniaczano- brokułowy :-)



Sposobów na podanie danego dania jest tyle ile głów. Tyle ile kucharek, tyle może być pomysłów :-) W kuchni liczy się bowiem kreatywność. Pamiętajmy o tym :-) Tym Paniom, które maja dość bycia "kurą domową" polecam , by sprobowały czerpać radość z gotowania szukając nowych kulinarnych doświadczeń. 




U mnie jakiś czas temu nadszedł taki moment w życiu, że miałam juz dość siedzenia w domu, gotowania, sprzątania itp...a do pracy zawodowej nie mogłam wrócić ze wzgl na małą.Nie miałam jej komu zostawić do póki nie poszła do przedszkola. Byłam sfrustrowana tą całą sytuacja, a gotowanie nie sprawiało mi juz przyjemności... Chciałam się spełniać... I wpadłam na pomysł by spełniać się właśnie gotując, szukając w głowie pomysłów na nowe dania :-) Teraz gotowanie stało się moja pasją :-) Choć nie znam się na tym, nie korzystam z przepisów kulinarnych..tworzę je w głowie. Wiem, że internet jest na pewno przesiąknięty podobnymi pomysłami...Ale mi to sprawia ogromną radość i nikt mi tego nie odbierze! Dzięki temu wciąż ucze się gotować i poznaje nowe smaki :-)

sobota, 25 października 2014

schabowy? czemu nie, ale z fasolka szparagowa :-)

W okresie jesienno-zimowym powinniśmy zadbać by na naszych talerzach było zawsze kolorowo. Powinniśmy jeść dużo warzyw i owoców, by wspomóc nasz układ odpornościowy.
Nawet do tradycyjnego schabowego warto dołożyć jakieś warzywo. Jak robicie kotlety schabowe?
Ja nacinam błonki, żeby ułatwić sobie rozbicie kotleta, sole i pieprze do smaku i obowiązkowo nacieram czosnkiem, jeśli akurat nie mam ząbków czosnku na stanie, zawsze mam w pogotowiu czosnek granulowany ( nie mylić z sola czosnkowa ). Przyprawione mięso obtaczam tylko w jajku i bułce tartej ,mąkę sobie już daruję bo to dodatkowe zbędne kalorie :-)



Tym razem moim warzywem, które przemyciłam do obiadku była fasolka szparagowa :-) Wzmacnia ona układ odpornościowy i jest naturalnym antyoksydantem dzięki zawartości witaminy C i E. Zawiera także betakaroten czyli prowitamine A :-) Polecam ją także Paniom w okresie ciąży a także podczas jej planowania gdyż zawiera ona duże ilości kwasu foliowego :-)Fasolka szparagowa ma dużą ilość błonnika i ma niski indeks glikemiczny, więc jest dobrym składnikiem diet odchudzajacych.

Pamiętajcie, że ważna jest zarówno wartość odżywcza naszych posiłków ale tez forma ich przygotowywania. Należy pamiętać by nie rozgotowywać warzyw, by nie zniszczyć wartości odżywczych. Najlepiej gotować je na parze :-)
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę ? Moim zdaniem znacznie przyjemniej je się ładnie podane danie.



 Nikt nie lubi mieć bałaganu na talerzu. Gdyby w restauracji kelner podał nam talerz na którym panuje totalny haos chyba bylibyśmy zawiedzeni...Dlatego w domu także warto dbać o kunszt podawania potraw. Ta sama potrawa podana w inny ciekawy sposób także jest jakaś odmianą i wpływa na nasze zmysły :-) Jeśli nie dawno mieliscie kotlety na obiad, ale nie masz innego pomyslu, bądź musisz zjeść te z poprzedniego dnia, podaj je w inny sposób:-) zmień mały dodatek, sałatkę. Mężczyźni są w końcu wzrokowcami :-)

piątek, 24 października 2014

filet z pstrąga tęczowego z marchewką i groszkiem

Dziś w Biedronce filety z pstrąga tęczowego były w obniżonej cenie. Postanowiłam wiec skorzystać i za 12 zł kupiłam 2 filety. Do tego dokupiłam mrożony groszek z marchewką za 3,99 zł i frytki.

Filety umyłam, posoliłam i doprawiłam czosnkiem i grubo zmielonym czarnym pieprzem.


Wstawiłam je razem z plasterkami masła czosnkowego do naczynia żaroodpornego ( tak by masło było pod filetami i na ich górze ). Nie przykrywalam juz naczynia i wstawilam je do piekarnika na 40 minut. Piekłam je w  temp 180 stopni. Po ok 20 min pieczenia przewróciłam rybę na drugą stronę.



Zagotowałam posoloną wodę na groszek i marchewkę i wrzuciłam je do wrzątku. Gotowałam 10 minut.

W małym garnku roztopiłam powoli 2 łyżki margaryny z masłem "Sola" z Biedronki i po malutku przez sitko wsypywałam mąkę pszenną.

Zrobiłam tzw zasmazke, dodałam odrobinę mleka 3,2 %. Wsypałam czarny świeżo zmielony pieprz, 2 łyżeczki cukru pudru, pół łyżeczki zmielonej kolendry i pół łyżeczki gałki muszkatołowej, szczyptę soli do smaku. Dodałam do tego sosu marchew i groszek i wymieszałam.



Sobie podałam na talerz wersję light bez frytek.


Mężczyznom sądzę że bardziej przypadnie do gustu wersja fat :-)